Pomimo ostrzeżeń naukowców antropogeniczne zmiany klimatu i fizykochemicznej struktury Ziemi nie hamują. Co więcej, okres od ok. 1950 roku nazywany jest „wielkim przyspieszeniem” ich efektów, które obejmują masowe wymieranie gatunków i znikanie lasów, znaczące przeobrażenie powierzchni planety, kurczenie się zasobów paliw kopalnych i surowców takich jak piasek czy woda pitna, nieodwracalne zmiany w morzach i oceanach, a także podniesienie temperatury o ok. 1,2°C w stosunku do epoki przedprzemysłowej.
Zjawiska te wynikają zarówno z postępów technologicznych, jak i ze wzrostu długości i standardu życia globalnej populacji, która w 2022 roku przekroczyła barierę 8 miliardów, a według Organizacji Narodów Zjednoczonych osiągnie pułap 10 miliardów w 2058 roku. Jednak obecnie najważniejszym czynnikiem antropopresji nie jest sama liczba ludzi, lecz poziom konsumpcji. Dlatego według wielu badaczy trzeba ostudzić niekończące się ambicje światowych gospodarek i przestawić je na tryb „postwzrostu”, czyli zmiany paradygmatu ciągłego rozwoju ekonomicznego w stronę gospodarki opartej na zrównoważonym rozwoju, uwzględniającym potrzeby środowiska naturalnego.
Architektura i szeroko pojęty sektor budowlany są istotnymi elementami antropocenu: odpowiadają za około 40% globalnych emisji dwutlenku węgla (zmiana składu atmosfery), przyczyniają się do niszczenia naturalnych habitatów roślin i zwierząt czy w końcu zmieniają strukturę geologiczną Ziemi za sprawą gwałtownej urbanizacji, cyrkulacji materiałów budowlanych i minerałów czy uszczelniania wierzchnich warstw gleby.